Bycie ze sobą na bieżąco to sprawa najwyższej wagi, gdyż prędzej czy później to, co czeka w nas na uzdrowienie pociągnie za nogawkę, by zwrócić naszą uwagę. I możemy to zignorować, ale tylko do pewnego momentu, w którym nie zostaniemy szarpnięte tak mocno, że po prostu się przewrócimy. Wtedy to już nie jest tylko nasza sprawa, bo upadek kobiety jest czymś, co emanuje na całe otoczenie i sieje spustoszenie. Bycie kobietą to przywilej Dyskurs w tym temacie trwa, zderzają się różne poglądy, ale kto ma otwarte serce rozumie i uznaje tę prawdę. Sama długo się nad tym zastanawiałam, aż pewnego razu usłyszałam od jasnowidza, że we wcześniejszym życiu byłam duchownym, mężczyzną. Specjalnie mnie to nie zaskoczyło:) Natomiast pojawiło się we mnie poczucie, że teraz – jako kobieta – mam szansę poznać coś prawdziwie boskiego, że to coś w rodzaju nobilitacji. I nie mam potrzeby nikogo do tego przekonywać, ale czuję że to ważne, by mówić o tym…
-
-
Skuteczne – bo naturalne – wprowadzanie zmian w swoim życiu.
Ile razy próbowaliśmy coś w swoim życiu zmienić? Z pewnością dobrze znamy to uczucie, kiedy znów się nie udaje: utrzymać diety, codziennie ćwiczyć, zrezygnować z alkoholu, papierosów, myśleć tylko pozytywnie, oszczędzać, kłaść się spać przed północą, regularnie odpoczywać od pracy i obowiązków… Ta lista mogłaby być dłuższa. Ale nie ma co zatrzymywać się nad tym, co jest nie tak. Skupmy się na tym, w jaki sposób sobie pomóc, by z dobrym efektem zmieniać swoje życie na lepsze. Na stałe. I nie ma tutaj cudotwórstwa, nie ma dopingujących okrzyków: „jesteś zwycięzcą!” – jest za to pełne zrozumienie swojej natury, potrzeb i szacunek do siebie takiej, jaką jestem/takiego jakim jestem.
-
Intuicja, czyli jak w pełni korzystać ze swojego potencjału.
Piszę ten post przede wszystkim dlatego, żeby podzielić się z Wami praktycznymi sposobami na rozwinięcie swojej Intuicji. Wszystkie „przerobiłam” na sobie, dlatego nie mam wątpliwości co do ich skuteczności. Zdaję sobie sprawę, że różny może być Wasz stopień gotowości w przypadku poszczególnych praktyk, dlatego polecam, żeby nie zmuszać się do tego, co na razie z Wami nie rezonuje. Sama też potrzebowałam czasu, żeby do pewnych rzeczy się przekonać – nie stało się to z dnia na dzień i w tym samym czasie. Pamiętajmy, że każdy z nas ma swoje tempo, swoją wrażliwość i swoje potrzeby. Niemniej jednak opisuję poszczególne praktyki, wierząc, że wielu z Was poczuje chęć, żeby je wypróbować i doświadczyć cudownego porozumienia ze swoim sercem 🙂
-
Jesienna apteczka, czyli jak naturalnie wspomóc swoją odporność.
Od kilku dni trwa jesień. Lubię ją za kasztany, złote liście, herbatę z miodem i imbirem, cynamonowe wypieki, a także za ożywczy chłód, który po gorącym lecie zachęca do działania. Deszcz jesienny również lubię – nakłania mnie do bycia w domu, w sobie. Ta pora roku to również czas zbiorów, podsumowań. Jej aura sprzyja temu, by zauważyć co zrobiliśmy do tej pory i zaplanować nowe działania przygotowujące nas do zimy. Zamiast postrzegać jesień jako porę przejściową, lepiej skupić się na jej wyjątkowości i dzięki temu korzystać z wszystkich jej uroków – pomimo tego, że jest ciemniej, chłodniej. Jak zachować witalność i zdrowie, żeby móc cieszyć się jesienią? Na początek proponuję zadbać o swoją domową apteczkę tak, aby znalazły się tam produkty, których używanie jest wyrazem szacunku do natury i do własnego ciała.
-
Gdzie jest moje miejsce?
Kiedyś często zadawałam sobie to pytanie. Zestawiałam w wyobraźni swoją osobę z różnymi ludźmi, działaniami i przestrzenią. Istniały stałe punkty odniesienia, ale od czasu do czasu pojawiały się nowe fascynacje i odkrycia, zmieniające w większym lub mniejszym stopniu moje projekcje. I właściwie wszystko zaczynało się od nowa. Aż do momentu, w którym zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie muszę takiej decyzji podejmować: ani teraz, ani w przyszłości.
-
Dobra energia w sztuce.
Dzień po dniu wyławiam z morza artystycznych przedsięwzięć te, które mają prawdziwe znaczenie: niosą światło, mądrość i miłość. Dotyczy to książek, spektakli, filmów, muzyki i wszelkich innych przejawów twórczości. Żyję tym. A chcąc żyć jak najlepiej, staram się wybierać jak najlepiej 🙂
-
Spokojne przechodzenie jesieni w zimę. Jak się przygotować.
Mamy już głęboki listopad i w powietrzu czuć zapowiedź zimy – kilka dni temu łapałam na język pierwsze płatki śniegu. Ogromnie cieszę się na jej przyjście. Od kiedy nauczyłam się „rozpoznawać” pory roku, zima – po latach – zyskała moją sympatię. Dlaczego? Cała jej magia opiera się na uczuciu dobrego zatrzymania w czasie. Zimą łatwiej przychodzi nam zrozumienie tego w jakim momencie życia jesteśmy: jeśli gromadziliśmy „zapasy” przez całą wcześniejszą część roku, spokojnie korzystamy teraz z tej obfitości i możemy powoli otwierać się na nowe pomysły, które zasiane w wyjątkowy, rytualny czas Bożego Narodzenia, Nowego Roku, Księżycowego Nowiu i innych sprzyjających okoliczności, mają szansę bujnie wzrastać.
-
Kiedy słyszymy „nie”.
Czasem dzieje się tak, że świat mówi nam „nie”. Coś tracimy, albo nie dostajemy tego, na co mieliśmy nadzieję. W naszej głowie już powstawały plany, a tu nagle okazuje się, że nasza rzeczywistość będzie wyglądała inaczej. I wiecie co? Grunt to się nie bać. I pamiętać, że na pytanie „dlaczego?” jest tylko jedna dobra odpowiedź: bo czeka nas coś lepszego.
-
Wejdź do lasu i usłysz siebie.
Do niedawna robiłam to intuicyjnie. Po prostu – kiedy czułam się osłabiona, zdezorientowana i nie mogłam złapać kontaktu z samą sobą, ciągnęło mnie w las. Dopiero tam, wśród drzew i innych roślin, odzyskiwałam równowagę. Nauczyłam się też nie odwlekać tej „zachcianki” do najbliższego weekendu, dnia wolnego, wyjazdu w góry, tylko iść za nią najszybciej jak to możliwe. I skoro metropolia w której mieszkam, jest bardziej zalesiona niż mogłoby się wydawać, to jestem skłonna twierdzić, że absolutnie każdy w tym kraju ma łatwy dostęp do lasu 🙂 Dlaczego spacery po lesie są zbawienne dla naszego zdrowia i równowagi wewnętrznej?
-
Świętujemy Dzień Święty!
Im bliżej wakacji, tym bardziej zajmuje mnie zagadnienie zaplanowanego wypoczynku w ogóle, w ciągu całego roku. Praca i inne pilne sprawy znajdują sobie miejsce w naszych terminarzach, ale kwestię przyjemności pozostawiamy przypadkowi, co często kończy się tym, że po prostu brakuje nam na nią czasu lub przygnębia nas ona swoją bylejakością. W swoim najbliższym otoczeniu mam kilka osób, które w reakcji na zbliżającą się niedzielę mówią: „Świetnie! Nareszcie będę mógł/mogła nadrobić zaległości w pracy.” A co z zaległościami wobec siebie samego? Aha, nadrobi się w wakacje. Owszem. Ale jeśli liczymy, że nawet trzytygodniowy urlop zrekompensuje nam brak dbania o siebie i swój wolny czas w ciągu całego roku, możemy znów się zaskoczyć, że: przez pierwszy tydzień nie jesteśmy w stanie przestawić się na „tryb wakacyjny”, w drugim wreszcie czujemy, że naprawdę żyjemy, a w trzecim tygodniu powoli, coraz bardziej…